- Strona Główna -
- Historia Szkoły -
- Różności -
- Kronika Szkoły -
- Spotkania po latach -
- Muzeum - Kroniki -
Almanach Absolwentów IV L.O. im. H. Sienkiewicza w Częstochowie

Wspomnienie o prof. Przesłańskim

Autor: Dudek Andrzej
Data dodania: 17.02.2006 18:47:15

Parmezan, a fizyka…

Dwie zdałoby się tak odległe rzeczy, a jednak bliskie sobie. Sobota pomiędzy godziną 8,00, a 8.30 … jak zwykle „w podgrupach” rozwiązujemy krzyżówkę z „Trybuny”. Kolega czyta kolejne hasło „… ostry ser, przyprawa do wielu potraw…”, każdy coś wymyśla i nagle słychać głos „…pewnie parmezan??” kolega literuje, przymierza i rzuca… „pasuje!!! Jesteś wielki!!....... Dziękuję Panie Profesorze…” Była to chwila, w której pewnie nie tylko ja, ale i wielu innych przestało bać się naszego nauczyciela fizyki… Zygmunta Przesłańskiego.
Mówiliśmy o nim „Przesłan”… „Zygmunt” i dopóki nie usłyszeliśmy „parmezanu” dla wielu z nas był postrachem. Skąd to się wzięło? Trudno powiedzieć. Pracownia „Zygmunta” była jedną z niewielu otwartych dla nas podczas przerwy. Mogliśmy w niej przebywać, ale coś mówiło nam, że musimy się uczyć… przynajmniej udawać, że to robimy. Od czasu „parmezanu” wiedzieliśmy, że musimy po prostu umieć to czego nas uczy, a kiedy tę wiedzę posiądziemy, to już nie miało takiego znaczenia.
U „Zygmunta” panował pewien rytuał… sprawdzanie listy, potem wybieranie kogoś do odpowiedzi. Pochylał się nad dziennikiem rozłożonym na katedrze, patrzył na nas znad okularów i zapadało milczenie. Wyrywał kogoś do tablicy, delikwent ruszał na środek, „Zygmunt” siadał na krześle obok katedry, rzucał pytanie, podpierał głowę na ręce i zamykał oczy. Wydawało się, że drzemie. I to był błąd!!! Widział i słyszał wszystko co działo się w klasie. Zawsze znalazł chwilę by opowiedzieć anegdotkę… czasami związaną z tematem, czasami nie… ot tak, by dać nam chwilę oddechu. Na jego lekcjach nie działo się nic niezwykłego… przynajmniej nic takiego nie pamiętam, choć… raz było zabawnie. Zaczęła się lekcja, wiadomo było, że ktoś zaraz pójdzie do tablicy. Profesor dłużej niż zwykle zastanawiał się, wodził wzrokiem… na zmianę po klasie i dzienniku, w końcu rzucił „… no to dziś do odpowiedzi przyjdzie Romuś…” W klasie cisza i daje się słyszeć cichutki głos „… ale ja mam na imię Joanna…” na co „Zygmunt” niczym nie zrażony „… więc odpowie Roman i Joanna, będzie Wam raźniej w zespole…” Asia miała na nazwisko Roman i stąd cała sytuacja.
Czasami opowiadał nam jak to drzewiej bywało, kiedyś coś wspomniał o wojnie, innym razem jak i kiedy dawać kobiecie kwiaty. Był kolejnym, a może pierwszym nauczycielem, który nauczył mnie być dumnym z tego, że jestem „Sienkiewiczakiem”, który nauczył, pokazał mi wiele oczywistych rzeczy przydatnych w życiu.
Kiedy zrozumiałem, że fizyka nie była dla niego pępkiem świata?? Chyba w czwartej klasie gdy mieliśmy fizykę z innym nauczycielem. Był tak zwykły, że aż niezwykły. To jeden z tych nauczycieli, o którego lekcjach nie da się opowiedzieć, tam trzeba było być, widzieć i przeżyć. Mieliśmy koleżankę /Małgosiu – wybacz jeśli to przeczytasz – która często spóźniała się na pierwszą lekcję. Było to jej kolejne spóźnienia na fizykę, niewiele może 5 minut?? „Zygmunt” zapytał o powód… nie pomnę jak się wytłumaczyła? Na to Profesor odrzekł „…jedna z waszych starszych koleżanek ilekroć się spóźniła mówiła, że autobusy się strysnęły…”. To „stryśnięcie spowodowało, że na fizykę z „Zygmuntem” Małgosia nigdy się już nie spóźniała.
Profesor Przesłański nigdy się nie spieszył, nigdy nas nie poganiał. Nie pamiętam też, żeby choć raz powiedział coś głośniej, choć odrobinę wzburzonym głosem. Był oceanem spokoju. Ponoć tak jest na świecie, że doceniamy to co tracimy… tutaj okazało się to prawdą. Nigdy przez wiele następnych lat fizyka nie była taka jak w „Sienkiewiczu”, ale często gdy było źle, ciężko, trudno… zamykałem oczy, na chwilę zapominałem gdzie jestem i… rozwiązanie pojawiało się samo, wtedy zrozumiałem kolejną rzecz… dlaczego w taki, a nie inny sposób słuchał naszych odpowiedzi.
W 1995 roku, podczas zjazdu… miałem możliwość zamienić z nim kilka słów… podziękować za wiedzę jaką mi przekazał. Dla niego byłem jednym z wielu jego uczniów, ale On dla mnie był i pozostanie niezwykłym człowiekiem, który przy okazji nauczania fizyki pokazał mi świat z jego lepszej strony, nauczył mnie jak sobie z tym światem radzić. Panie Profesorze… dziękuję!!




[Komentarze (4)]
- Redakcja Strony -
- Absolwenci -
- Wyszukiwanie -
- IV L.O. w Internecie -
- Absolwenci innych LO -





Projekt i wykonanie: © 2005 Tomasz 'Skeli' Witaszczyk, all rights reserved.
Modified by X-bot
Hosting stron internetowych